czwartek, 16 kwietnia 2009

Stir-Fry

Składniki:
duża dowolność jeśli chodzi o produkty, nigdy nie trzymam się tego samego przepisu
obowiązkowo: kiełki (kupuje świeże i mrożę)
mięso (w zasadzie dowolne, choć kurczak najlepszy, ale nie obowiązkowo, sir-fry wegetariańskie też jest pyszne)
zamiast mięsa mogą być krewetki
warzywa (znów: dowolne)
zwykle wrzucam paprykę, czasem słodką, czasem ostrą
włoszczyzna, a właściwie brytyjszczyzna (jeśli akurat mam): marchewka, pasternak, por, seler, brukiew
mrożony groszek (czasem też inne mrożonki, niekoniecznie chińskie, typu brokuły i kalafior)
suszone grzyby
cebula (znów niekoniecznie)
suszona morska trawa (kupuję w chińskim markecie) - absolutnie zmienia postać rzeczy, więc warto
bambus (konserwowy pocięty w paski, lub w kawałkach - znów chiński market)
świeży imbir
sos sojowy
chińska, tajska lub hinduska przyprawa (np. moje ulubione garam masala lub tandoori, ale 5 smaków czy coś podobnego też będzie dobre)
i co nam wpadnie w rękę - kiedyś wrzuciłam konserwowe ogórki pokrojone w kostkę, a innym razem czarne oliwki - efekt był absolutnie wyjątkowy
oraz makaron ryżowy (są różne rodzaje, w zasadzie dowolny)

Składniki kroje / szatkuje / rozdrabniam i wrzucam do woka. Stawiam na kuchence, na niedużym ogniu (mam kuchenkę elektryczną, nastawiam na 2) i dusze, aż do uzyskania pożądanego efektu. Buhaj wrzuca wszystko w dowolnej kolejności, ja jednak najpierw przyrumieniam cebulę i podsmażam mięso (jeśli mam) i wrzucam od najtwardszych składników począwszy. Jeśli robię stir-fry z krewetkami, to krewetki najpierw gotuję w osolonej wodzie z czosnkiem i zieloną pietruszką i wrzucam pod koniec. Morska trawę też wrzucam bliżej końca. Do gotowego sti-fry wrzucam makaron ryżowy, który po minucie jest dobry. Odkąd odkryliśmy, że uwielbiamy makaron ryżowy (a jak zapewne wiecie, Buhaj nie lubi ryżu), jemy stir-fry bardzo często. Mamy niedaleko chiński supermarket, w którym makaron i inne składniki kupujemy w ilościach hurtowych (mają bardzo tani sos sojowy w 2-litrowych butlach). Uwielbiam to danie również dlatego, że w woku mogę gotować bez pluszczu lub z odrobinką, potrawa raczej się dusi, niż smaży (powinna się zatem nazywać stir-stew;)). W każdej wersji i z dowolnymi składnikami - zawsze wychodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz